Z pamiętnika młodego kuratora – Budapeszt cz. IV

Ostatni dzień konferencji w dniu 3 marca 2006 i jego część roboczo-warsztatowa, odbywała się w salach recepcyjnych hotelu Benczur, mimo że w uszach od wczoraj brzmiały jeszcze skoczne takty “Czardasza”.

Należało z powagą zasiąść do stołów konferencyjnych. Dziękować należy organizatorom, że ostatnie zajęcia miały charakter ogólny, dotyczyły głównie zaangażowania i współpracy z organizacjami pozarządowymi lub samorządowymi, ale także wspomagania ze strony Policji, sądów, służb pomocowych, socjalno-opiekuńczych, współpracy z kuratorami itp. We wczesnych godzinach popołudniowych, nastąpiło podsumowanie i oficjalne zakończenie międzynarodowej konferencji. No i co zrobić z tak mile rozpoczętym weekendem (przecież konerencja zakończyła się w piątek). W naszej trzyosobowej grupce (Renata, Dorota i Antek), padł iście szatański pomysł pozostania w Budapeszcie. Nie, nie, nie…nie prosiliśmy o azyl polityczny. Chcieliśmy jeszcze bardziej zwiedzić wspaniałą stolicę Węgier. Wynajęliśmy pokój w prywatnym hostel-u (naprawdę niedrogo), praktycznie w centrum, w pobliżu możliwość zaopatrzenia w jakże swojsko brzmiącym – “Diszkont PLUSZ”. Cóż więcej trzeba, trawestując znaną piosenkę (W Polskę idziemy…), w Budapeszt idziemy. Przez kolejne dwa dni, zeszliśmy chyba całe miasto, wrażeń i przeżyć…cała moc. Widzieliśmy: Zamek Draculi, Pałac Sztuki (trójkątny portal zdobiony mozaiką), Budynek Centralny Opery (I dyrektor – Franciszek Liszt), Bazylikę Św.Stefana, Synagogę, Węgierskie Narodowe Muzeum, wspaniale utrzymany Dworzec Zachodni, spacery główną ulicą – Andrassy lub równoległą Rakoczi, przejażdżki metrem, oglądaliśmy dom naszego rodaka Józefa Bema, wspaniałe pięknie zdobione kamieniczki, wreszcie drobne zakupy (np. w “Cipo bold” – sklep obuwniczy). I tu nieuchronnie zbliżamy się o końca naszej wędówki…W podsumowaniu należy stwierdzić, konferencja pozwoliła nam nawiązać nowe kontakty z kuratorami z innych krajów, poznać ich bolączki i oczekiania, możliwość wspólnego dostrzeżenia problemów, jakie niesie ze sobą współczesna probacja. Ale jednocześnie, jak już wspominałem dostrzec zalety swojej pracy (dopiero na obczyźnie, można być dumnym z osiągnięć naszego systemu probacji). Nie wspomnę o zwiedzaniu i przeżyciach natury estetycznej. I niech mi ktoś powie, że podróże nie kształcą…Ale o tym być może, kiedyś w jakimś następnym odcinku…Pozdrawiam, Wasz kurator po godzinach.

Dodaj komentarz