Wizyta studyjna kuratorów w Sheffield

Wizyta studyjna kuratorów zawodowych z Zespołu Kuratorskiej Służby Sądowej w Sądzie Rejonowym w Lęborku w Sheffield /Okręg Probacyjny South Yorkshire/ Wielka Brytania. 02-07 listopada 2010 r.

Wizyta w Sheffield (w dniach od 2 do 6 listopada 2010 r.) była dla znacznej części delegacji lęborskich kuratorów, pierwszą wizytą w Wielkiej Brytanii, a zarazem pierwszym kontaktem, nie tylko teoretycznym lecz również praktycznym, z systemem penitencjarnym obcego państwa. Nasza niewielka wiedza teoretyczna zdobyta w czasie dotychczasowych kontaktów z kuratorami angielskimi, miała więc zostać pogłębiona o bezpośrednie doświadczenia i to nie tylko z zakresu systemu kurateli sądowej w Wielkiej Brytanii, ale w pewnym przekroju, z całym systemem sądowo-penitencjarnym, zupełnie różnego od polskiego – kontynentalnego systemu prawnego – common law. Dla każdego z nas oczywistym było, iż brytyjski (anglosaski) system prawny różni się od polskiego systemu prawnego, co musiało oznaczać, że również szeroko rozumiany system penitencjarny, będzie ukształtowany odmiennie od rodzimych rozwiązań.
W planie naszej wizyty było nie tylko zapoznanie się z pracą zaprzyjaźnionych kuratorów sądowych, z systemem kurateli sądowej w Wielkiej Brytanii, lecz również z systemem więziennictwa, funkcjonowaniem zakładów poprawczych, wykonywaniem kary ograniczenia wolności oraz z pracą brytyjskich sądów, a w chwilach wolnych, z życiem przeciętnych Anglików i urokami Sheffield.
Pierwszy roboczy dzień naszego pobytu w Wielkiej Brytanii przeznaczony był na wizytę w zakładzie karnym Moorland, przy czym do lunchu zwiedzaliśmy zamkniętą część tego zakładu karnego – HMP Moorland Closed, zaś później, oddaloną o kilka mil, część otwartą – HMP Moorland Open. Naszymi przewodnikami po obu zakładach byli Glyn Vernon i Gordon Eliot. Jeśli ktoś wcześniej nie miał do czynienia z Anglikami, to obaj panowie byli ich klasycznymi przykładami. Mimo poważnych min, szybko zyskali wielką sympatię całej naszej grupy.
Wizyta w HMP Moorland Closed przypadła w bardzo nietypowym momencie, nazajutrz po buncie więźniów, który odbił się szerokim echem nie tylko w Wielkiej Brytanii lecz również w całej Europie. Był to jeden z poważniejszych buntów w zakładach karnych na terenie Wielkiej Brytanii w czasie ostatnich dziesięcioleci, a jego przyczyną były złe warunki bytowe odbywających kary pozbawienia wolności (złe – oczywiście w oczach skazanych odbywających kary). Skazani nie tylko nie chcieli zająć miejsc w swoich celach, lecz również dopuścili się niszczenia mienia i wzniecania pożarów. Okoliczność ta spowodowała, że nasze zwiedzanie zakładu karnego z jednej strony było ułatwione, gdyż efektem nocnego buntu był zakaz opuszczania przez skazanych ich cel i znaczne ograniczenia w ich przemieszczaniu się po zakładzie, co z kolei nam ułatwiło zwiedzanie zakładu. Jednak z drugiej strony, okoliczność ta znacznie ograniczyła nam możliwość zaobserwowania zachowania się skazanych w czasie programowego odbywania kary, w tym z nauki zawodu i korzystania z urządzeń sportowo-rekreacyjnych.
Zamknięty zakład karny w Moorland jest jednym z większych zakładów karnych w Wielkiej Brytanii, przeznaczonym dla sprawców poważnych przestępstw. W czasie naszej wizyty przebywało w nim 764 więźniów (przy czym dla 3 z nich był to szczególnie szczęśliwy dzień, bowiem tego dnia opuszczali oni mury Moorland-u), zaś zatrudnionych było ponad 1100 stałych pracowników, wliczając w tę liczbę: strażników więziennych, administrację zakładu, służbę zdrowia oraz funkcjonujący przy zakładach karnych pion kurateli. Dodatkowo w zakładzie tym pracowało ponad 100 wolontariuszy. Można było się spodziewać, że sam wygląd i organizacja brytyjskiego zakładu karnego będą się znacząco różniły, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, od polskich zakładów karnych, bowiem wiedza czerpana choćby ze środków masowego przekazu wskazywała, że warunki odbywania przez skazanych kar pozbawienia wolności w tak bogatym kraju jak Wielka Brytania są o wiele lepsze niż w Polsce. Jednak pewną nutkę niepewności wprowadził ów bunt, jaki miał podczas naszej wizyty. Jednakże już pierwszy kontakt z zakładem Moorland był dla większości z nas swoistym szokiem, bowiem choć jest to, jakby można określić – ciężkie więzienie i jak typowe więzienie otoczone wysokimi murami, siatkami i zasiekami z drutu kolczastego(zabezpieczeń tych dotąd nie pokonał żaden uciekinier), to jednak wizyta w środku zakładu, w odniesieniu do polskich realiów, wskazuje, iż zakład ten należałoby raczej określić mianem „zamkniętego sanatorium o przeciętnym standardzie”.
W towarzystwie panów Glyna Vernona i Gordona Eliota zwiedziliśmy cały zakład karny. Miejsce odwiedzin osób skazanych, na które składało się kilkadziesiąt stolików i krzeseł znajdujących się na dużej sali, w rogu której było wydzielone miejsce dla bardziej kameralnych rozmów, a nadto były kabiny przedzielone szybą, przewidziane dla spotkań skazanych niebezpiecznych, gdzie kontakt osobisty z odwiedzającymi jest wykluczony. Wizytowaliśmy również poszczególne pawilony, w których znajdowały się typowe dwuosobowe, niewielkich rozmiarów cele, wraz z łazienkami. Odwiedziliśmy również szczególnie zabezpieczony pawilon, gdzie w pojedynczych celach kary pozbawienia wolności odbywali skazani szczególnie niebezpieczni oraz pojedyncze cele przewidziane dla skazanych ukaranych za swoje zachowanie czasowym odosobnieniem.
Choć cele dla odbywających kary pozbawienia wolności nie okazały się zbyt obszerne, to jednak każda z nich przeznaczona jest dla dwóch osób, a w polskich warunkach typowego zakładu karnego o takich rozwiązaniach można tylko pomarzyć. Największe wrażenie zrobiła na nas część szpitalna zakładu, którą można by porównać do przyzwoitego, polskiego szpitala, z tą odmiennością, że skazani mają dostęp zarówno do specjalistycznego sprzętu medycznego, jak też lekarzy specjalistów. Jeszcze większe wrażenie zrobiła na nas część „sportowo-rekreacyjna”, a więc potężna i dobrze wyposażona siłownia, liczne boiska, od pełnowymiarowego piłkarskiego, po mniejsze boiska i sale gimnastyczne. Dobrze, że w ostatnich latach powstają w Polsce „Orliki”, bowiem do niedawna takiej bazy i zaplecza sportowego jak zakład Moorland, mogły by pozazdrościć wszystkie polskie szkoły i zapewne większość klubów sportowych. Pozytywne wrażenie wywarły na nas również pawilony, w których prowadzona jest nauka zawodu, w szczególności dotycząca prac budowlano-remontowych i malarskich, jak też bardziej ambitna nauka związana z elektroniką.
Byliśmy bardzo pozytywnie zaskoczeni bardzo dobrymi warunkami odbywania przez skazanych orzeczonych kar pozbawienia wolności, przy czym zaskoczeniem był fakt, iż w tym olbrzymim kompleksie budynków kary odbywała w sumie stosunkowo niewielka liczba skazanych, a jeszcze większym zaskoczeniem było, że w zakładzie karnym Moorland, jest zatrudnionych znacznie więcej osób, niż liczba osób odbywających kary pozbawienia wolności. Zwiedziliśmy również część administracyjną i odnieśliśmy wrażenie, że było w niej ciaśniej, niż w celach więziennych. Warunki pracy administracji, jak też pionu kuratorskiego funkcjonującego jako odrębna struktura kurateli sądowej przy zakładach karnych, w naszej ocenie nie były dobre. Zarówno w mniejszych pomieszczeniach, jak też w dużych halach, zagęszczenie biurek i siedzących za nimi pracowników było porównywalne z tłokiem panującym na tokijskiej stacji metra w godzinach szczytu komunikacyjnego. Do tego biurka pracowników były zarzucone taką ilością dokumentów, że należy się dziwić, że są oni w stanie tę ilość dokumentów ogarnąć i w nich nie zatonąć. Niewątpliwie fakty te wyraźnie wskazują na znaczne zbiurokratyzowanie pracy administracji więziennictwa brytyjskiego. Z drugiej strony zatrudnienie potężnej armii pracowników, a w szczególności tych którzy podejmują bezpośrednią pracę wychowawczą ze skazanymi, zapewne musi w perspektywie odnosić pozytywne rezultaty w ich działaniach i zmniejszać odsetek osób powracających na drogę przestępstwa. Ciekawym i całkowicie odmiennym od polskiego systemu penitencjarnego rozwiązaniem, jest umiejscowienie jednego z pionów kurateli sądowej przy zakładach karnych. Kuratorzy podejmują pracę ze skazanymi już na etapie wykonywania kary pozbawienia wolności, a w szczególności na tym etapie jej wykonywania, gdy przewiduje się warunkowe zwolnienie skazanego. Jak się okazuje, instytucja warunkowego przedterminowego zwolnienia skazanego z odbywania reszty kary pozbawienia wolności w systemie prawnym Wielkiej Brytanii jest zasadą, a skazani w praktyce rzadko odbywają więcej niż połowę z orzeczonej kary. Praca kuratorów ukierunkowana jest na stworzenie dla każdego skazanego opuszczającego zakład karny indywidualnego programu „przywracania” do społeczeństwa, a gdy opuści on zakład karny, jest kontynuowana (oczywiście już przez inny pion kuratorów, przypominający swoim charakterem system polski). Taka indywidualna praca ze skazanymi musi w perspektywie prowadzić do znacznego zmniejszenia odsetka osób skazanych powracających na drogę przestępstwa.
Miłym akcentem było spotkanie w sali konferencyjnej z dyrektorem zakładu karnego Moorland, sympatyczna rozmowa i wspólny lunch z kilkunastoma pracownikami tegoż zakładu. Lunch był smaczny, a do tego dietetyczny, stąd pewnym zaskoczeniem były dla nas obfite tusze co najmniej kilku pracownic zakładu.
Po południu udaliśmy się do zakładu otwartego Moorland. Wydawało się, że nic nas już w nim nie zaskoczy, a jednak. Nieogrodzony teren, na którym znajdowało się 20-30 budynków, wyglądał jak osiedle mieszkaniowe, choć być może niezbyt nowoczesne jak na obecne czasy, bo o zabudowie typu barakowego, jednak mimo to sprawiało ono bardzo pozytywne wrażenie. W żadnym wypadku obiekty te nie wskazywały, że stanowią one zakład karny. Wokół budynków znajdowały się tereny ze znaczną ilością zieleni, oczywiście boiska piłkarskie i inne obiekty sportowe, biblioteka, liczne wyasfaltowane chodniczki, przeznaczone również do biegania. Centralnym punktem zakładu był obiekt „rekreacyjno-rozrywkowy”, w którym prócz różnego rodzaju automatów do gier, napojów i słodyczy, znajdowały się również stoły bilardowe.
Skazani odbywający kary pozbawienia wolności w tym zakładzie pracują na zewnątrz. Opuszczają go rano udając się do miejsc zatrudnienia, zaś wracają do zakładu po pracy i do godziny 22:00 mogą korzystać z „atrakcji” znajdujących się na terenie placówki. Ilość tych „atrakcji” jest naprawdę znacząca i każdy skazany może znaleźć coś właściwego dla siebie. O 22:00 skazani muszą zająć swoje miejsca w celach, które są zamykane na noc. Cele nie są zbyt duże, jednak całkowicie wystarczające dla dwóch osób. W każdej jest oczywiście łazienka i telewizor. Co ciekawe, za korzystanie z telewizora każdy skazany musi uiścić funta miesięcznie. Myślę, że w naszych, polskich warunkach, nie każdy chciałby, szczególnie w okresie długiej i mroźnej zimy, opuszczać ten „ośrodek wypoczynkowy”.
Nić sympatii, która zawiązała się między nami oraz panami Glynem Vernonem i Gordonem Eliotem spowodowała, że gdy nadszedł czas pożegnań, niejednej poważnej pani kurator zakręciła się łezka w oczach.
Po bardzo absorbującym i pracowitym dniu myśleliśmy nad znalezieniem sposobu odprężenia się. Ale nasz przyjaciel Robert przewidział wszystko. W programie naszego pobytu była zaplanowana wieczorna obecność w kasynie . Aby skorzystać z relaksu w tym miejscu, konieczne było posiadanie 20 funtów . Nabywszy tę kwotę ruszyliśmy do gry. Oczywiście wszyscy wybraliśmy ruletkę, to nas pochłonęło. Poczuliśmy się jak goście księstwa Monako. Ale na niektórym z nas szybko zstąpiło otrzeźwienie, gdyż już na początku stracili swoje cenne 20 funtów . Inni mieli lepszą passę – ruletka dała im wygrać i wpadali w coraz większy trans. Tym bardziej, że bankruci dopingowali ich intensywnie do dalszej gry. Nasz przyjaciel Robert w odpowiednim dla niektórych momencie, dał sygnał iż należy kończyc zabawę i tym sposobem uratował wygranych szczęśliwców przed możliwym bankructwem .
Następny dzień zapowiadał się nam bardzo pracowity. Wczesnym rankiem odbyło się spotkanie z sędzią w Sądzie Koronnym ( Crown Court ). Sąd Koronny powstał w 1972 roku jako kolejny oddział Sądu Najwyższego. Zajmuje się najpoważniejszymi przestępstwami kryminalnymi. Odpowiedzialny jest także za poprawność i przestrzeganie zasad, procedur postępowania i składania aplikacji sądowej . Nasz sędzia przywitał nas bardzo serdecznie i już na wstępie zaznaczył, iż podczas wizyty w Polsce zachwycił go Kraków. Gospodarz szczegółowo zapoznał nas z tajnikami pracy sędziów i ławy przysięgłych w Wielkiej Brytanii.
Po opuszczeniu Sądu zostaliśmy przewiezieni do placówki opiekuńczo – wychowawczej Aldine House Children’s Centre Secure licencjonowanej przez Ministerstwo Zdrowia, która ma na celu zapewnienie opieki, edukacji i leczenia dla ośmiu młodych ludzi w wieku od 10 do 17 lat, którzy wykazują znaczące zaburzenia zachowania. Oczekują oni na procesy lub zostali skazani przez sądy za przestępstwa karne. Aldine House ma na celu zapewnienie bezpiecznego, opiekuńczego, ale kontrolowanego środowiska, w którym młodzi ludzie są aktywni i pokonują własne osobiste trudności, by po kilku- miesięcznej terapii powrócić do swoich rodzin i lokalnych społeczności.
Po tej wizycie udaliśmy się na spotkanie z szefową kuratorów w Sheffield Sarah Mainwaring, która wcześniej gościła u nas w Polsce w Toruniu na VI Europejskim Forum Resocjalizacji w 2010r . Podczas lunchu w swobodnej atmosferze, wymieniliśmy się spostrzeżeniami i omówiliśmy różne problemy związane z pracą kuratorów w Polsce i w Wielkiej Brytanii.
Następnie udaliśmy się do biura Kuratorów dla Nieletnich (Youth Service) gdzie przedstawiono nam metody pracy z młodocianymi przestępcami. Pracownicy biura są odpowiednio przeszkoleni w zakresie tworzenia programów i projektów, które maja na celu zmniejszenie liczby popełnianych przestępstw :
• .próbują zwalczyć naganne zachowanie młodego przestępcy, zanim stanie się przewlekłe,
• systematycznie oceniają młodego człowieka i czynniki, które prowadzą go do przestępstwa i jednocześnie opracowują program, który będzie miał maksymalny wpływ na zmianę jego zachowania,
• współpracują ze społecznością lokalną, która pomoże zaszczepić w młodych ludziach poczucie odpowiedzialności za siebie i innych
• współpracują także z poszkodowanymi przestępstwami oraz organizacjami ich reprezentującymi, akcentując w ten sposób podmiotowość ofiary przestępstwa.
Po wyczerpującym dniu, Robert zaprosił nas wieczorem do swojego domu, by wraz z jego rodzina obchodzić święto nocy Bonfire. Co roku wieczorem 5 listopada (tzw. “Bonfire Night” lub “Guy Fawkes Night”), niebo nad Anglią skrzy się od niezliczonej ilości fajerwerków. W każdej miejscowości ludzie wychodzą na ulice świętować ocalenie parlamentu, króla i panującej tutaj religii. Obchody tego święta w Wielkiej Brytanii, to także rozpalanie specjalnych ognisk, na których kiedyś paliło się kukły przedstawiające Guy’a Fawkes’a. Wraz z rozwojem tolerancji religijne,j święto to zaczęli obchodzić wyznawcy innych religii (także katolicy). Tradycja palenia kukieł została prawnie zakazana (choć w niektórych regionach nadal jest kultywowana; dzisiejsze kukły zamiast tradycyjnego Guy’a i papieża, przedstawiają lokalnych polityków, celebrities itp.). Brytyjska tradycja Bonfire to nie tylko ogniska i zabawa. Smaczną tradycją jest jedzenie Bonfire toffi, specjalnego ciemnego rodzaju tego przysmaku oraz „apple lollopop”(jabłko pieczone na patyku w polewie toffi). W ogniskach Bonfire piecze się także ziemniaki.
Po wieczorze pełnych ciekawych, emocjonujących wrażeń, udaliśmy się do hotelu i oddalaliśmy błogo w objęcia Morfeusza (czyt. Boga snów ).
I niespodziewanie nadszedł koniec naszej wizyty w Wielkiej Brytanii. W ostatnim dniu naszego pobytu udaliśmy się na zakupy, aby nabyć drobne upominki dla naszych bliskich. A późnym popołudniem, pełni nowych doświadczeń i bogaci wrażeń, samolotem powróciliśmy na polską ziemię.

Dodaj komentarz