Przesłanie Ks. Prof. dr hab. Czesława Kustry do uczestników lęborskiej konferencji

Czy można pokochać chuligana?

Wstęp

Jedna z legend głosi, że kiedy święty Franciszek z Asyżu bawił w mieście Gubbio, zjawił się w okolicy ogromny wilk, straszny i dziki, który pożerał nie tylko zwierzęta, lecz i ludzi, tak że wszyscy mieszkańcy żyli w wielkim strachu. Dlatego też, święty Franciszek postanowił spotkać się z nim. Kiedy zbliżył się do niego, powiedział: Pójdź tu, bracie wilku. Rozkazuję ci w imię Chrystusa nie czynić nic złego ni mnie, ni nikomu. Po przeprowadzeniu owocnej rozmowy, pełnej szacunku dla zwierzęcia, wilk postanowił już więcej nie szkodzić ludziom, a ludzie obiecali nie robić mu krzywdy. Legenda kończy się słowami: A święty Franciszek rzekł: Bracie wilku, pragnę, byś dał mi porękę swej obietnicy, iżbym mógł jej zaufać. I kiedy święty Franciszek wyciągnął dłoń, by przyjąć jego porękę, wilk podniósł w górę łapę i poufale położył ją na dłoni świętego Franciszka, dając mu znak wierności, jak umiał.

Wydaje się, że w naszym społeczeństwie osoba niedostosowana społecznie jest postrzegana jak wilk, którego należy wyeliminować ze wspólnoty odstrzelić. Czy na pewno jest to jedyna metoda?

Chuligan

Osoba niedostosowana społecznie często okreslana jest mianem „chuligan”. Chuligan – nazwa zapożyczona od nazwiska Hooligan (lub Hoolihan) irlandzkiej rodziny drobnych złodziejaszków mieszkających na przełomie XIX i XX wieku w Anglii. W Polsce określająca młodego człowieka, na ogół kilkunasto lub dwudziestoparolatka, który w sposób szczególnie agresywny i ostentacyjny łamie zasady współżycia społecznego, dokonując drobnych kradzieży i rozbojów, zaczepiając osoby postronne, niszcząc mienie i wdając się w bójki z innymi osobami. Chuligani zazwyczaj działali w kilkuosobowych grupach, dających im przewagę fizyczną nad pojedynczymi przechodniami, a także poczucie siły i bezkarności. Tak przed II wojną światową, jak i po jej zakończeniu określenie to chętnie stosowane bywało przez wszelkiego rodzaju propagandystów w celu zdeprecjonowania grup przeciwników politycznych bądź napiętnowania określonych grup społecznych.

Obecnie, podobnie jak w innych krajach, także znaczenie polskiego określenia chuligan nieco zmieniło się. Coraz częściej było używane w stosunku do osób, które podczas zawodów sportowych, w szczególności w czasie meczów piłkarskich, wykazują skłonność do agresji, lub wręcz ją w sposób fizyczny bądź werbalny stosują w stosunku do fanów drużyny przeciwnej. Czasami atakowani przez chuliganów bywają także zawodnicy drużyny przeciwnej, jednak z reguły chuligani pozostają przy obraźliwych tekstach i przyśpiewkach na jej temat. W polskich mediach chuligani często określani są mianem pseudokibiców (zwłaszcza w odniesieniu do chuliganów na meczach).

W potocznym znaczeniu chuligan to także: dewiant, uzależniony od alkoholu, narkotyków, gier komputerowych, stosujący przemoc, prostytuujący się, będący w sekcie, targający się na swoje życie. Czy takiego chuligana można pokochać? I za co?

Dlaczego kochać?

Natalia Han-Ilgiewiczowa (1895-1978) urodziła się w Warszawie, ale została wraz z ojcem zesłana za krąg polarny, gdzie zajmowała się bezdomnymi dziećmi, oraz nieletnimi przestępcami. Do tego doświadczenia będzie nawiązywać po powrocie do Polski, gdzie najpierw pracowała w Szkole Pracy, a następnie jako instruktor spraw gospodarczych w zakładzie dla ociemniałych, a później została członkiem komisji do spraw walki z przestępczością nieletnich. W czasie tej pracy zrodził się jej pomysł kolonii letnich dla młodocianych przestępców nad Bajkałem, który okazał się sukcesem wychowawczym. Typowi chuligani otrzymali nieco miłości i zmienili swoja postawę, stali się wartościowymi ludźmi. Po takich sukcesach N. Han-Ilgiewicz całkowicie zajęła się osobami niedostosowanymi społecznie, proponując resocjalizacje przez miłość pedagogiczną.

Jej zasadnicze poglądy wychowawcze mieszczą się w nurcie pedagogicznym znanych działaczy tego pokolenia: Janusz Korczak, Helena Radlińska, Maria Grzegorzewska i inni. Łączyły ich dwie zasadnicze tendencje: aktywna postawa wobec rzeczywistości, w najtrudniejszych nawet sytuacjach i przekonanie o prawie dziecka do szacunku. Celem wychowania jest poszerzanie granic wolności z jednoczesnym pogłębieniem poczucia odpowiedzialności. Każdy wychowanek ma za sobą określoną drogę życiową i uwikłany jest w zawiłe nieraz relacje rodzinne, dlatego poznanie dziecka jest warunkiem prawidłowego oddziaływania. Jest to warunek konieczny, ale niewystarczający, bo osiągnięcia możliwe są jedynie przy czynnym udziale wychowanka. Każdy człowiek ma bogate możliwości i w psychice każdego kryją się wielkie pozytywy. Nie można ich tłumić, wmawiając poczucie niższości i złą samoocenę. W każdym należy odnaleźć coś dobrego i na tym bazować. Po prostu pokochać go, a wtedy i trudny wychowanek z czasem się odwdzięczy, i też zacznie kochać. Ale na efekty wychowawcze należy poczekać, proces resocjalizacji wymaga czasu.

N. Han-Ilgiewicz odkryła w wychowanku występowanie „immunitetu psychicznego”. Rozumie go jako odporność na przypadkowe okoliczności i oddziaływania. Jest zjawiskiem złożonym, koncentruje się wokół istnienia wartości nadrzędnej, dookoła której układają się wartości drugoplanowe. Wartość nadrzędna może być rozumowo akceptowana, wyczuwana bez uzasadnienia, wiąże się z dozą zainteresowania. Znaczenie ma również zaufanie do swych możliwości i zrealizowania celów. Pisała, że „w każdym jest jakiś punkt dostępny dla dobra i trzeba je koniecznie odkryć”.

Na „immunitet psychiczny” składają się: 1) pewna doza wrażliwości na treści etyczne, 2) poczucie sprawiedliwości, zdolność do samokrytycyzmu, do obiektywnego porównywania zjawisk, 3) istnienie określonej wartości nadrzędnej, 4) postawa rzeczowa związana ze stopniem uwolnienia się od egocentryzmu.

Odkrycie i opowiedzenie się za „immunitetem psychicznym”, nawet w stosunku do dzieci niedostosowanych społecznie, jako zapory przeciw złu stanowi potwierdzenie poglądów chrześcijańskich pedagogów, m.in. takich jak ks. Jan Bosko, ks. Bronisław Markiewicz, Jadwiga Zamoyska, Edmund Bojanowski, ks. Ignacy Kłopotowskiego, i wielu innych.

W takim znaczeniu, działania wychowawcze mają więc sens, także działania resocjalizacyjne, mogą liczyć na sukces i potwierdzają nadzieję poprawy u wychowanka. Z nadzieją na osiągnięcie sukcesów w wychowaniu resocjalizacyjnym wiąże się zagadnienie wychowalności, które jest dyspozycją, zjawiskiem dynamicznym, jest symptomem struktury otwartej, nie zablokowanej, nie zniekształconej, zdolnej do zapału, do wysiłku w kierunku realizacji akceptowanych założeń i zadań. Możliwości te należy wykorzystać, jeśli nawet nie są pełne. „Chuligani” najczęściej są smutni, rozgoryczeni życiem, dlatego bardzo ważna jest w procesie terapii radość! Może ona mieć różna postać, np. będzie to radość z otrzymania upragnionego dobra, współprzeżywanie z wychowankiem radości płynącej z osiągnięcia, a także radości innych ludzi, jak również wynikającej z darowania czegoś innym.

By ten proces się udał, potrzebny jest odpowiedni wychowawca, który charakteryzuje się stałą obecnością, współpracą z wychowankiem i wspomaganiem go. W relacji do wychowanka powinien być bratem, przyjacielem, ojcem. Miłość wychowawcza jako podstawa w powyższej relacji ma oznaczać przystępność, zażyłość, obecność, przychylność, życzliwość, kompetencje w przewodnictwie. Wychowawca powinien pełnić funkcje osoby zaufanej, przyjaciela, bo wpływ może wywierać tylko ten, kto jest głęboko przekonany, co do istotnych wartości głoszonej treści. Wtedy wychowanek nie odczuwa upokorzenia w podleganiu wychowawcy, nie budzi żywiołowego protestu, nawet wtedy, kiedy nie zgadza się ze swoim wychowawcą. Przecież św. Franciszek z Asyżu mógł przegonić wilka siłą! A jednak nie zrobił tego, rozpoczął dialog, wierząc, że wilk to nasz brat i można z nim porozmawiać. Nie zawiódł się, rozmowa przyniosła sukces.

Pełnienie roli społecznej przez pedagoga można również rozumieć jako powołanie. W przeszłości pedagodzy szkolili się w tak zwanych „seminariach”, podobnie jak dzisiaj kształcą się przyszli duchowni. Nie chodzi tylko o wiedzę, ale o umiejętność pracy nad sobą, o wyrobienie w sobie refleksyjności i szukania niezbędnych środków do doskonalenia siebie i innych, o nabycie umiejętności komunikacyjnych, prowadzenia dialogu, filozofii spotkania: JA-TY, wyrobienia w sobie daru empatii. Pedagodzy powinni prezentować sobą także pewien świat pierwszorzędnych i drugorzędnych wartości. Wtedy nie będą mieli problemu pokochać chuligana, bo to nasz brat, który z jakiegoś powodu nie odnalazł jeszcze swojego miejsca w społeczeństwie, który z jakiegoś powodu prezentuje sobą nieakceptowane postawy przez „starszych ludu”. Warto zaryzykować jak św. Franciszek z Asyżu?

Ks. Czesław Kustra

Dodaj komentarz