Mosty Zamiast Murów

Mosty zamiast murów. O utrudnionej komunikacji między kuratorem a dozorowanym

James Lynch lekarz z Kliniki Psychologicznej Uniwersytetu Maryland w podsumowaniu badań dotyczących wpływu komunikacji interpersonalnej na fizjologiczną jakość życia doszedł do wniosku, iż współbycie z innymi ludźmi wpływa na nasze serca (&hellip:), a serce odzwierciedla biologiczne podłoże naszej potrzeby przepełnionych miłością związków z innymi ludźmi, której niespełnienie niesie zgubę.(&hellip:) Ostateczny wybór jest prosty: albo musimy się nauczyć żyć z innymi, albo umrzeć przedwcześnie w samotności. [1]

Z literatury psychologicznej, filozoficznej i nauk pokrewnych wiemy, że ludzie są istotami społecznymi ale wiemy również, że człowieczeństwo rodzi się dzięki komunikacji (&hellip:) która jest środkiem wyrażania samego siebie, służy do załatwiania spraw, wyrażania emocji, przekonywania i perswazji, a zatem jest procesem określającym to kim jesteśmy.[2]

Żyjąc w biegu nie zawsze mamy czas zastanawiać się nad tym, że jakość naszego życia zależy nie tylko od obfitości pożywienia, ciepłego ubrania, mieszkania, wykształcenia ale także od bliskości drugiego człowieka, od jakości komunikacji z innymi ludźmi. Uświadamiamy to sobie dopiero wówczas, gdy wokół nas zrobi się pustka, gdy braknie osoby z którą możemy porozmawiać o zwykłych problemach życia codziennego, o naszych radościach i smutkach.


[1] J.Stewart(red), Mosty zamiast murów. Podręcznik komunikacji interpersonalnej. Warszawa 2003, s.29

[2] Tamże, s. 28

Pochodzę z małego powiatowego miasta. Społeczność lokalna znała się nawzajem i trudno było o zachowanie anonimowości, „żyliśmy w otwartej przestrzeni”. Mało kogo stać było na telewizor ale na bilet do kina tak. Organizowało się prywatki, chodziło do domu kultury na zabawy i inne imprezy kulturalne. Ludzie znali się, spotykali, rozmawiali. Dzisiaj nie ma już domu kultury i kina, nie znamy sąsiadów mieszkających we wspólnym bloku.  Dzisiaj częściej rozmawiamy ze sobą przez Internet i  inne  komunikatory  niż  bezpośrednio „twarzą w twarz”  Coraz częściej stawiamy wokół siebie wysokie betonowe mury, izolujemy się , zamykamy w sobie, traktujemy innych z dystansem i bezosobowo. Jakość naszego życia staje  się  coraz bardziej uboższa. Nie ma kuratora, który, przeprowadzając wywiad   nie spotkałby się z odmową udzielenia jakichkolwiek informacji o sąsiedzie mieszkającym za ścianą. Obojętność i zamknięcie na drugiego człowieka jest wyznacznikiem naszych czasów.

To kim jesteśmy, jak się zachowujemy, jakie są nasze relacje z otoczeniem jest wypracowywane w toku naszych kontaktów zarówno werbalnych jak i niewerbalnych. Jeśli w swoim życiu częściej doświadczamy kontaktów w formie bezosobowej niż kontaktów opartych na bliskości i życzliwości zaczynamy innych ludzi traktować w taki sam sposób jak oni traktują nas.

To co napisałam wcześniej, przekłada się m.in. na naszą pracę i kontakty z  dozorowanymi. To w jaki sposób ich traktujemy  wpływa na efekty naszej pracy. Szczególnie ważne jest pierwsze spotkanie, które może mieć wpływ na dalsze wzajemne relacje. Na Forum Resocjalizacyjnym w Toruniu[1]  byli więźniowie mówili o ostracyzmie jakiego doznawali, po wyjściu z więzienia m.in. ze strony urzędników, w tym pracowników socjalnych i kuratorów. Bywa, że są to odczucia subiektywne, ale są. Jeżeli w kontaktach osobistych będziemy  traktować innych bezosobowo,  możemy doświadczyć podobnych zachowań  z ich strony. Jeśli zamiast mostu porozumienia opartego na filarach życzliwości będziemy  stawiać mur może to w bezpośredni sposób urazić drugiego człowieka, a tym samym będziemy mogli zapomnieć o współpracy i wzajemnym zrozumieniu. Tu nasuwają mi się słowa Jana Pawła II “Człowiek jest wielki nie przez to, co posiada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi”[2]. W pracy pomocowej, a do takiej należy praca kuratora,  łatwo popaść w rutynę  i  stanie się formalistą.

Czasami wydaje się nam, że słuchamy innych ale czy faktycznie tak jest? Czy na pewno ich słyszymy?  Czy nie jest tak, że  traktujemy naszych podopiecznych w sposób bezosobowy, narzucając im  swój punkt widzenia nie zastanawiając się czy dozorowany tak naprawdę rozumie czego od niego oczekujemy. Jeśli niezwłocznie nie wykona naszych poleceń, jeśli buntuje się i przeciwstawia, przyklejamy mu łatkę „trudnego klienta”.

Jeffrey A.Kottler w swojej książce  zatytułowanej „Opór w psychoterapii. Jak pracować z trudnym klientem?” uważa, że  „o oporze klienta mówią  nieudolni terapeuci próbujący w ten sposób zdjąć z siebie poczucie odpowiedzialności za nieskuteczność lub niewłaściwość własnych działań”[3].

Warto mieć świadomość kiedy opór występuje i jak go zlokalizować, Jest wiele źródeł występowania oporu np. czas i miejsce, temat rozmowy, osobowość zarówno kuratora jak i dozorowanego oraz członków jego rodziny i otoczenia; a może to my sami, swoim zachowaniem i postawą  prowokujemy  agresywne, zachowania wzbudzające w dozorowanych niechęć i opór. Warto się czasami nad tym zastanowić.

Osobiście bardziej lubię pracować ze „zbuntowanym klientem” niż tym, który „zachowuje się regulaminowo” Dlaczego? otóż „zbuntowany klient”  wyzwala we mnie  energię do działania, poszukiwania nowych metod i sposobów „dotarcia do niego”  Do budowania mostu porozumienia.  Celem kuratora nie jest zmienianie ludzi na siłę, ale  uczenie ich brania odpowiedzialności za swoje postępowanie. Próbuję zatem  nauczyć swoich podopiecznych  budowania mostów, a nie wysokich murów otoczonych fosą.

Klika lat temu prowadziłam dozór  wobec mężczyzny ok. 40 letniego, który w izolacji więziennej spędził większość swego życia. Tam był jego świat, w którym świetnie potrafił egzystować. W warunkach wolnościowych nie potrafił się odnaleźć. Był nastawiony roszczeniowo, wydawał mi polecenia, uważając, że takie są moje obowiązki; miałam mu załatwić mieszkanie, dobrze płatną pracę itp. Początkowo nasze kontakty były bardzo trudne, nie ukrywam, że czasami bardzo mnie irytował ale i  zaciekawił.  Któregoś dnia sprowokowałam go do rozmowy.  Była dla mnie bardzo pouczająca. Właściwie był to monolog mojego dozorowanego. Okazało się, że jest bardzo inteligentnym, miłym człowiekiem. Jego aroganckie zachowanie wynikało, z jednej strony, ze strachu przed  „nieznanym światem”, z drugiej, wstydem i przyznaniem się do tego, że nie radzi sobie właściwie ze wszystkim. Nie miał mieszkania :w czasie jego pobytu w zakładzie karnym zmarła matka, siostra sprzedała dom, a w jej mieszkaniu nie było miejsca dla niego; dała mu pieniądze, miał jednak problem z oceną ich wartości, nie miał pracy, nie potrafił o nią zabiegać, np pójście do urzędu (jakiegokolwiek) wiązało się z ogromnym stresem. Powiedział wówczas do mnie, coś co zapamiętam do końca życia, otóż porównał siebie do lwa, który siedząc w klatce głośno ryczy wzbudzając strach u innych, ale gdy wypuści się go na wolność podkuli ogon ze strachu. Przyznał, że po opuszczeniu więzienia bał się przechodzić przez jezdnię, jeść w barze, spytać przechodnia o drogę itp. Dopiero wówczas go zrozumiałam. Krok po kroku zachęcałam go i uczyłam  poruszania po  „obcym , dotąd nieznanym  świecie”  Nie wyręczałam go, lecz starałam nadawać kierunek jego działaniom. Stopniowo, pomału, w  tempie jaki odpowiadał dozorowanemu, budowaliśmy most  porozumienia i współpracy. To był najdłuższy i najpiękniejszy most, jaki udało się wspólnie wybudować.

Osoby, które trafiają pod kuratelę na ogół nie mają pozytywnych wzorców zachowań, ich poziom intelektualny często jest niższy od przeciętnego, wykształcenie kończą (coraz częściej) na 6-klasowej szkole podstawowej, mają problemy z czytaniem (ze zrozumieniem), a także z pisaniem. Wstydzą się do tego przyznać. Boją się też życia bez barier odgradzających ich od innych. Z zasady nie oceniam swoich podopiecznych, nie krytykuję ich, ale, nie staram się też uszczęśliwiać ich na siłę.

Swoich dozorowanych (umownie) podzieliłam na 3 grupy:

  1. to najczęściej osoby pierwszy raz karane, które wystarczy, przy niewielkim własnym wysiłku, ukierunkować na właściwe tory, kontrolować, korygować zachowania, wzmacniać. Są to  osoby, których losy chwilowo się pogmatwały i którzy są otwarci  na każdą propozycję poprawy swego życia i  szukają wyjścia z  zaistniałej sytuacji.
  2. to osoby, które „znalazły się w matni” , nie  mają odwagi zmierzyć się ze sobą i swoimi problemami, przyznać się do bezradności i poprosić o pomoc., „okopali się” i trwają w marazmie, stracili wiarę, na odmianę swojego losu. Właśnie takie osoby najtrudniej jest namówić do współpracy i zmiany trybu życia. To grupa,  która wymaga  najwięcej pracy, cierpliwości, zrozumienia.  Przy zastosowaniu odpowiednich, zindywidualizowanych metod często udaje się, wyzwolić w nich drzemiącą siłę do „walki o lepsze jutro”.  Nie należy ich jednak poganiać.

III.             to zdecydowani oportuniści, na ogół osoby w podeszłym wieku, sterane życiem, uzależnione, dla których bycie „kloszardem”  czy osobą zmarginalizowaną jest sposobem na życie. Tej grupie osób poświęcam najmniej czasu wychodząc z założenia, że nie należy nikogo uszczęśliwiać na siłę.

W swojej ponad 25-letniej pracy zawodowej jako kurator doznałam zarówno sukcesów jak i niepowodzeń, a nawet porażek. Niepowodzenia i porażki analizuję. Zadaję sobie pytanie, jakie podjęłam czynności, by pomóc podopiecznemu, czy były one wystarczające? Ale też nasuwa mi się pytanie, czy podopieczny chciał sam sobie pomóc? A może chciał brnąć przez życie, robiąc to co jego zdaniem, było dla niego najlepsze. Mam świadomość tego, że, są ludzie którym żaden kurator czy terapeuta nie pomoże, że są takie jednostki, które nie chcą się poddać żadnym oddziaływaniom.

Wyobraźmy sobie, że za sprawą czarodziejskiej różyczki, wszyscy ludzie na Ziemi stają się dobrzy, życzliwi dla siebie, grzeczni i ułożeni. Jak wówczas wyglądało by nasze życie? Czy przypadkiem nie stałoby się nudne i mało ciekawe? Bunt jest motorem rozwoju i postępu. To dzięki niemu możemy się rozwijać i samorealizować.

 

 

Bibliografia

Bibik R, Urbanek A., Człowiek w sytuacji (bez)nadziei- konteksty teoretyczne i  praktyczne. Wyd PWSZ im Witelona, Legnica 2011.

Kottler J.A., Opór w psychoterapii. Jak pracować z trudnym klientem?, Wyd. GWP, Gdańsk 2003.

Stewart J (red), Mosty zamiast murów. Podręcznik komunikacji interpersonalnej, Wyd PWN, Warszawa 2003.

Złote myśli Jana Pawła II, Wyd Europa Sp z oo, Wrocław 2006

[1] V Europejskie Forum Resocjalizacji, Toruń 2009

[2] Złote myśli Jana Pawła II, wyd Europa Sp z oo, Wrocław  2006

[3] J.A. Kottler, Opór w psychoterapii. Jak pracować z trudnym klientem. Gdańsk 2003, s.11

Ewa Woźna Płusa,

Kurator sądowy, specjalista ds. kurateli dla dorosłych

Sąd Rejonowy w Krośnie Odrzańskim

 

Mosty zamiast murów. Abstrakt.

Mosty zamiast murów. Abstrakt (English version)

Dodaj komentarz